Czym jest wolność?

W trakcie jednej z ostatnich sesji coachingowych „wypłynął” temat wolności. To niezwykle ciekawe i szerokie pojęcie, które ma wiele definicji i bywa różnie rozumiane. Wiele z nas mówi o tym, że wolność jest dla nich bardzo ważną wartością, którą chcą osiągnąć w życiu. I stawiają przy tym wiele warunków, które muszą być spełnione, aby mogła ona zaistnieć. Najczęściej sprowadza się to do sformułowania w rodzaju: „Będę wolna, gdy …osiągnę / zdobędę / zrobię / będę gdzieś / będę jakaś / będę pracowała lub żyła tak i tak / dzieci dorosną / …” (w miejsce kropek możesz wstawić swój warunek dla wolności).

W tym momencie pojawiają się dwa pytania:

  1. Czy stawianie jakichkolwiek warunków dla wolności nie jest automatycznie jej ograniczaniem?
  2. Czy wolność można osiągnąć, wywalczyć, czy też jest to stan, który po prostu jest w nas i tylko trzeba go dostrzec i pozwolić zaistnieć?

Okazało się, że odpowiedzi na obydwie wątpliwości są powiązane, jedna wynika z drugiej. Jest duże prawdopodobieństwo, że w momencie spełnienia założonego warunku poczujesz chwilową radość i wolność, która jednak może okazać się ulotna i nietrwała, szczególnie w porównaniu do wysiłku i wyrzeczeń, które podjęłaś aby osiągnąć upragniony stan. Wtedy często przychodzi rozczarowanie, smutek, a może frustracja i rezygnacja oraz poczucie „nigdy nie będę wolna”. Albo możesz przejść do działania i sformułować kolejne założenie, którego realizacja, tym razem na sto procent, doprowadzi Cię do cieszenia się upragnioną wolnością. Co będzie dalej… możesz się z łatwością domyśleć…

Nierzadko obficie okraszasz  wszystko słowem „muszę”.  „Muszę zrobić to i tamto / zostawić to i tamto / być tu i tam / mieć to i to…” (w miejsce kropek możesz wstawić swoje „muszę”), które samo w sobie jest zaprzeczeniem jakiejkolwiek swobody. Stawiasz sobie różne poprzeczki i ograniczenia nie tylko na drodze do osiągnięcia wolności, ale samej wolności jako takiej. Zamykasz ją w jakimś pudełku z etykietą i starasz się w nim zmieścić, nazywając ten stan wolnością.

W tym momencie przechodzimy płynnie do drugiego pytania. Wolność nie jest czymś, co możesz osiągnąć lub zdobyć, czy też zapracować na nią. Jest stanem, który może ukazać się w każdej chwili, bez wielkiego wysiłku i wyrzeczeń, w momencie, gdy zaakceptujesz siebie i swoje życie, poczujesz się wolna, bez względu na zewnętrzne okoliczności. Może to trwać ułamek sekundy, kilka minut, godzin, … ale jest to tak szczególne uczucie, że będziesz wiedziała na sto procent, że to jest stan wolności. A gdy już raz go doświadczysz, będziesz chciała kontaktować się z nim jak najczęściej 😊

To stan wolności wewnętrznej, w której podejmujesz autonomiczne decyzje na bazie akceptacji i miłości, nie uwarunkowane przeszłością czy też oczekiwaniami. To filozofia przyjęcia innej postawy wobec siebie i życia. Możesz zamienić „muszę” na „chcę” i czuć się wolną, nawet w codziennych obowiązkach. Zamiast „muszę ugotować obiad, żeby dzieci nie były głodne” możesz zechcieć przygotować posiłek, żeby w ten sposób wyrazić swoją miłość i troskę. Albo zabrać rodzinę do restauracji, zaangażować bliskich w pomoc czy też wybrać inną opcję, taką którą najbardziej czujesz w danej chwili 😉 Ta drobna zmiana pozwala wyjść z ograniczeń i dokonywać świadomych wyborów, które jednocześnie wynikają z wolności i są jej wyrazem.

W czasie tejże sesji „wykluły nam się” dwa odrębne pojęcia – wolność wewnętrzna i wolność finansowa, która często utożsamiana jest z tą pierwszą. Nierzadko towarzyszy nam przekonanie, że pieniądze dają wolność, gdyż dzięki nim możemy kupić wszystko, czego pragniemy i robić to, na co mamy ochotę. I równie często okazuje się, że żeby je zdobyć w odpowiedniej ilości wykonujemy pracę, której nie lubimy. Albo wykonujemy ją w takim stanie ducha i nastawieniu, że tylko odliczamy dni i godziny do weekendu. Czy też wkładamy dużo wysiłku w to, aby ten poziom materialny utrzymać. Czy to jest wolność?

Prawdziwa wolność finansowa wynika z wolności wewnętrznej, ale nie na odwrót. I dlatego warto ją odnaleźć w sobie, aby móc cieszyć się i w pełni korzystać z tego co już posiadamy i co jeszcze osiągniemy 😊

Kończę te krótkie rozważania o wolności cytatem z książki „Człowiek w poszukiwaniu sensu” Victora Frankla. Może zechcesz przemyśleć albo poczuć i przyjąć te słowa:

„To właśnie nasza wewnętrzna wolność,

której nikt nam nie jest w stanie odebrać,

nadaje życiu sens i znaczenie.”

Rejs przez życie - część 4

W tą zimową porę, przywołam jeszcze raz Mazurski krajobraz - zieleń poł i lasów poprzecinaną niebieskimi taflami wody. 😊 Moje życiowo - żeglarskie rozważania zakończy tekst dedykowany załodze jachtu. Można by dużo o tym rozprawiać, dlatego skupię się na dwóch wątkach - funkcjonowaniu na wspólnej, ograniczonej przestrzeni oraz pełnieniu roli kapitana jachtu.

Załoga czasami składa się z samych pasjonatów, którzy posiadają patenty żeglarskie, choć nierzadko towarzyszą im laicy, tacy jak ja 😉 Czasami w rejs wypływa para, paczka przyjaciół, rodzina (zdarza się że trzypokoleniowa, w towarzystwie czworonogów 😊). To grupy osób, które dobrze się znają, wiedzą czego mogą od siebie oczekiwać i czego się spodziewać. Przynajmniej teoretycznie. 😉 Ale bywa też tak, że  dołącza ktoś obcy lub załoga składa się z  osób, które nie wiedzą o sobie zbyt wiele ...

I ta mniej lub bardziej sobie znana ekipa spędzi ze sobą kilka dni na małej przestrzeni, gdzie nie ma prywatności i miejsca tylko dla siebie. To prawda, że te nowsze i większe jednostki są wyposażone w zamykane kabiny dające namiastkę intymności, ale mimo wszystko funkcjonuje się na bardzo ograniczonej powierzchni. I w dodatku nie jest to nasza własna przestrzeń, którą możemy „urządzić po swojemu”, ale będziemy ją dzielić z innymi osobami, które mogą mieć zupełnie inną wizję co do tego jak najlepiej funkcjonować w tym „mini - domku na wodzie”.

Kluczowe staje się pojęcie terytorium - sposób poruszania się w jego obrębie,  a także podział i obejmowanie ról. Najczęściej każdy członek załogi chce wydzielić jakiś swój skrawek przestrzeni, symboliczną „moją koję” lub „moją kabinę” aby czuć się bardziej komfortowo i bezpiecznie. Moment przydziału miejsc do spania oraz sposobu rozlokowania rzeczy osobistych i wspólnego użytku następuje na samym początku rejsu. Może przebiec bezproblemowo lub zrodzić jakieś konflikty już na starcie i wpłynąć na atmosferę całej wyprawy. Gdy wszyscy dobrze się znają, łatwiej wyczuć preferencje i znaleźć dla każdego dobre miejsce. Jeśli na terytorium pojawia się ktoś nieznany, trudniej będzie przewidzieć jego zachowanie i być może trzeba będzie zrezygnować ze swojej strefy komfortu na rzecz „spokojnego rejsu”.

Podobnie jest w życiu. Każda z nas potrzebuje własnej przestrzeni, rozumianejdosłownie, jakomiejsce w domu czy też w pracy, które traktujemy jako „swoje” lub dobrze się tam czujemy i obdarzamy je naszą energią. Lub w przenośni, jako obszar własnej autonomii i niezależności. Zazwyczaj źle znosimy naruszanie tej przestrzeni. Nie lubimy, gdy ktoś coś w niej przestawia, ustawia, narzuca, krytykuje albo też zajmuje ją albo usiłuje nas stamtąd wyrwać za wszelką cenę. Często też brak nam odwagi aby upomnieć się o prawo do własnej przestrzeni lub wydaje nam się, że jej nie potrzebujemy. Albo nie dajemy sobie do niej prawa i znosimy w milczeniu czyjąś obecność i uwagi, odczuwamy dyskomfort i nie wiemy jak to zmienić, odczuwamy bezsilność. Ważna staje się umiejętność współpracy z innymi bez rezygnacji z siebie.

Każdy człowiek ma jakieś swoje przyzwyczajenia i rytuały, z których może będzie musiał, całkowicie lub częściowo, zrezygnować na czas rejsu. Z braku możliwości ich realizacji lub z uwagi na pozostałych uczestników wyprawy. To czasami rodzi frustrację i niezadowolenie. Możemy czuć ograniczenie naszej wolności. Ale zdarza się też, że jakieś osoby robią to, co dla nich ważne nie zwracając uwagi na odczucia pozostałej załogi. Nasuwa się pytanie, czy bronią swoich granic czy też naruszają czyjeś…? Odpowiedź nie jest jednoznaczna i prawdopodobnie każdy oceni sytuację z własnej perspektywy. Kluczowe znaczenie ma nasza reakcja na czyjeś zachowanie. Czy uznajemy je za niegrzeczne, krzywdzące, niesprawiedliwe lub negatywne w inny sposób. Jak się zachowujemy w obliczu tego zdarzenia. Czy pod wpływem nieświadomego programu tworzymy cały film odnośnie tej osoby i jej działań, w którym czujemy się ofiarą, a ją postrzegamy jako oprawcę. I co z tym zrobimy – zaczniemy walczyć o swoje prawa czy też skulimy się w sobie i poddamy lub poświęcimy dla dobra rejsu.

A może uda nam się wyjść poza ten program i spojrzeć na całą sytuację z lotu ptaka, aby dostrzec jaką bolesną strunę porusza w nas postępowanie tej osoby. Już sama świadomość uczuć i myśli, które w nas się rodzą może być uwalniająca i wpłynąć na nasze zachowanie. Jeśli puścimy te destrukcyjne odczucia, to nasza reakcja będzie świadoma i dzięki temu odzyskamy zdolność stanięcia przy sobie oraz zatroszczenia się o siebie i własne granice w dobry sposób.  Z drugiej strony, może się okazać, że to my same mamy tendencję do wkraczania na czyjeś terytorium i narzucania własnej woli. Ważne aby zrozumieć jaki lęk lub potrzeba kryje się za jednym i drugim zachowaniem. Czego w ten destrukcyjny sposób szukamy dla siebie. Świadomość siebie, swoich motywacji i pragnień pozwoli znaleźć inną drogę do osiągnięcia tego, co jest dla nas ważne.

Czy potrafisz wyznaczyć swoją przestrzeń i stawiać innym granice?

Czy szanujesz czyjąś przestrzeń i granice?

Jeśli odpowiedź brzmi tak – gratulacje!

Jeśli brzmi nie, to zastanów się jaki lęk się za tym kryje, jaka potrzeba nie jest zaspokojona.

Kolejna istotna kwestia w czasie rejsu, to podjęcie decyzji kto będzie kapitanem jachtu. Czasami jest ona bardzo łatwa i naturalna, zwłaszcza gdy wśród członków załogi jest tylko jedna osoba, która ma patent żeglarski i doświadczenie w sterowaniu jachtem. Zdarza się też, że przychodzi z wielkim trudem i rodzi się wśród kłótni i konfliktów, gdy każdy chce rządzić i decydować o tym kiedy wypłynąć i na jak długo, w jakim kierunku, kiedy i gdzie zrobić przerwę na kąpiel czy też posiłek, itp., a mało kto jest gotowy podporządkować się czyimś decyzjom.

Funkcja kapitana kojarzy się z osobą, która „tylko stoi za sterem i wydaje polecenia innym”.  Trzeba jednak pamiętać, że nie sprowadza się ona do wydawania poleceń, ale przede wszystkim wiąże się z odpowiedzialnością za bezpieczny rejs. Dobrze jest powierzyć tą rolę osobie, która zdaje sobie z tego sprawę i jednocześnie liczy się ze zdaniem załogi. Ma doświadczenie, potrafi wyczuć wiatr i wykorzystać jego moc, zachować zimną krew w czasie burzy, bezpiecznie dotrzeć i zacumować w porcie. Dobry kapitan posiada umiejętność komunikacji z załogą. Pyta, słucha, analizuje i reaguje. Załoga ma do niego zaufanie. Z chęcią wykonuje jego polecenia, wiedząc, że nie płyną one z ego, ale z mądrości.

Nasze codzienne życie obfituje w liczne relacje osobiste, w których czasami pełnimy rolę osoby podwładnej, podporządkowanej, a niekiedy przejmujemy stery. Ważne jest, jak się czujemy w każdej z tych ról, jak ją pełnimy i wybieramy. Czy wolimy być osobą wykonującą polecenia, realizującą czyjąś wizję aby unikać odpowiedzialności. A może działamy w poczuciu strachu i bezsilności, braku zaufania i wiary w swoje umiejętności. W jaki sposób reagujemy na czyjeś polecenia, jak je odbieramy, jakie rodzą się w nas myśli i emocje. Ale też co nam daje funkcja nadrzędna nad kimś. Czy przynosi poczucie władzy, siły, prestiżu, a może jest trudnym do udźwignięcia brzemieniem i marzymy o tym, aby się od niego uwolnić.

Jaką pełnisz rolę w relacjach i jak się z tym czujesz?

Pojawia się też kolejny ważny wątek. Na ile jesteś kapitanem swojego życia. Czy bierzesz odpowiedzialność za jego kształt, osiągane wyniki oraz własny stan emocjonalny. Czy też chowasz się za czyimiś plecami i masz poczucie, że bez drugiej osoby nie osiągniesz sukcesu albo obarczasz ją winą za swoje niepowodzenia, bo przecież mówiła Ci co masz robić, a Ty posłusznie wypełniałaś jej polecenia.

Czy jesteś gotowa aby być kapitanem swojego życia i brać pełną odpowiedzialność za jego bieg?

Zostawię Cię z tym ważnym pytaniem … 😊